sobota, 12 września 2015

ChanBaek: "Mexalina" 2/3




Tytuł: Mexalina. (Cz.1)
Paring: ChanBaek. (Poboczne: JongKey, XiuChen, Baekris)
Zespół: EXO. (Pobocznie SHINee)
Ostrzeżenia: Narkotyki, Cat-boy.
Gatunek: Angst, Dramat, Kryminał, Supernatural, AU.
Bohaterowie: Wu YiFan, Byun Baekhyun, Kim Jonghyun, Park Chanyeol, Kim Kibum, Kim Minseok, Kim Jongdae
Beta: Brak.
Opis: Wystarczyła chwila aby z grzecznego chłopca stać się przestępcą i przekonać się że zakazany owoc smakuje najlepiej.
--------------------------------------------------------------------------------------


Baekhyuna zatkało. Nie wiedział jak powinien zareagować. Propozycja była dla niego bardzo kusząca. Zawsze przestępczość i nielegalne interesy powodowały u niego w ciele przyjemny dreszcz.  Od zawsze chciał zajmować się czymś zakazanym. Dołączyć do tajnej organizacji i potajemnie być przestępcą z krwi i kości. Lecz mimo szczerych chęci bał się ryzyka. Więzienia. Bał się konsekwencji.


-Więc?- Spytał Key przekrzywiając lekko głowę w bok.
Baek zamyślił się na chwilę. Zaczął rozważać wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’.
-Jeśli chcesz możemy dać ci czas do jutra na zastano…
-Zgoda.- Przerwał mu Baekhyun patrząc pewnym wzrokiem Jonghyunowi w oczy. Wszyscy spojrzeli na niego w lekkim szoku.


-Nie myślałem że się tak szybko zgodzi.- Odezwał się czarnowłosy chłopak siedzący niedaleko Baekhyuna.
-Musisz mieć więcej wiary w młodych, Jongdae. To samo mówiłeś kiedy rekrutowaliśmy twojego pupila pamiętasz?-Odezwał się ktoś z tłumu.
-Bo Minseok bał się własnego cienia i nie chciał nic słyszeć o kryminalności. Nie wiem co go skłoniło do zgody.
-Skończcie tą bezsensowną dyskusję.-Warknął Jong i podszedł do Baeka. Kucnął przy nim i spojrzał mu w oczy, opierając ręce o jego kolana.-Będziesz się nadawał idealnie. –Szepnął z wrednym uśmiechem.
Byun odchylił lekko dekolt jego koszulki dostrzegając dużą ilość tatuaży na jego torsie. Starszy spojrzał w dój na jego ręce i uśmiechnął się.
-Kiedy będziesz grzecznym chłopcem pozwolę ci zobaczyć je na osobności.-Szepnął drugiemu na ucho na co kocur postawił uszy i zarumienił się lekko. Jonghyun podniósł się, i podał mu jego torbę.
-Włożyliśmy ci tutaj zeszyt gdzie masz wszystkie informacje jakie są ci potrzebne. Dobrze wszystko zapamiętaj a potem cały zeszyt spal. Wszystkie szczegóły odnośnie twojej pracy u nas ustalimy z czasem. –Puścił mu oczko i z powrotem usiadł na swoim fortelu.-Jesteś wolny. Możesz iść.
Baek podniósł się na równe nogi i ukłonił się nisko.
-Przysięgam że was nie zawiodę.-Powiedział z uśmiechem. Czuł że w jego życiu właśnie zaczyna się nowy rozdział. Że teraz wreszcie będzie mógł być naprawdę sobą.
Wyprostował się i ruszył do jedynych drzwi w pomieszczeniu. Znalazł się na schodach prowadzących w dół. Nie był pewny tej drogi ale innej nie było. Szybciutko zeskoczył po schodach, i nim się obejrzał, znalazł się na dworze. Rozejrzał się i od razu rozpoznał okolicę. Była to dokładnie ta sama ulica gdzie Jongdae i Minseok go uśpili. Wyciągnął z torby telefon i spojrzał na godzinę na wyświetlaczu. 12:00. Miał jeszcze cztery godziny do powrotu swojego pana, lecz mimo wyjątkowo ładnej pogody, stracił ochotę na chodzenie po mieście. Obrócił się na pięcie i ruszył  w drogę powrotną do domu. Po drodze jedynie kupił sobie dwa kubełki lodów ciasteczkowych. Kiedy je widział nie potrafił się oprzeć. Szedł już około 10 minut zajadając batoniki i popijając mlekiem. Wyrzucił puste opakowania do kosza niedaleko domu i po chwili stał już przy drzwiach. Odpiął klucze od swoich spodni i wszedł do środka.
***
„(…) Otrzymaliśmy wasz e-mail. Niestety, wasze wymagania są zbyt wysokie abyśmy mogli podpisać umowę i rozpocząć pracę.”
YiFan czuł że zaraz cos rozniesie. Wszystko dobrze się układało. Wszystkiej rozmowy między obiema firmami wskazywały na to że podpiszą umowę i zaczną współpracę. Jego firma włożyła dużo pieniędzy w tę inwestycję, a oni nagle zrezygnowali i zatrzymali sobie całe pieniądze.. Zdenerwowany wyłączył komputer, zebrał swoje rzeczy i nie odzywając się do nikogo wyszedł z budynku. Wsiadł do samochodu trzaskając drzwiami i ruszył w na przedmieścia.
***
Baekhyun siedział właśnie w swoim pokoju przy biurku, i przeglądał zeszyt jaki znalazł w swojej torbie. 26-go maja, czyli w następną sobotę miał pójść do siedziby Med-X i oficjalnie podpisać kontrakt i przejść „Rytuał inicjacji”. Nie było niestety nigdzie napisane na czym ma on polegać. 6-go czerwca miał odebrać od Jongdae i Minseoka walizkę z narkotykami, pieniądze na lot i nocleg, i polecieć do Włoch. Tam ma na niego czekać mężczyzna o imieniu Ignazio Boschetto i odebrać od niego towar. Za pieniądze od Med-X ma przenocować jedną noc w hotelu i następnego dnia wrócić do Seoulu. Mimo wielu zapewnień Jonghyuna o bezpieczeństwie, Baek bał się. Nawet bardzo. Zapisał sobie w telefonie numery telefonów Jongdae, Minseoka, Kibuma i Jonghyuna i odłożył dokumenty do szuflady. Sięgnął po butelkę mleka do swojej torby kiedy zauważył w niej coś jeszcze. Małe pudełeczko a tam metalowa łyżeczka, zapalniczka, strzykawka i woreczek z blado-zielonym proszkiem. ‘Mexaina’- Pomyślał. Przez pewien okres w swoim dzieciństwie chciał być policjantem. Wtedy bardzo dużo czytał o używaniu broni, o narkotykach i przestępczości. Wtedy jeszcze nie przypuszczał że ta wiedza przyda mu się w zupełnie innym celu. Wyciągnął łyżeczkę z pudełeczka i nasypał na nią odrobine proszku. Zapalniczką ogrzewał przez chwilę łyżeczkę aż proszek się rozpuścił po czym nabrał płyn do strzykawki. Baek, zaciskając pieść, kilkakrotnie zgiął lewą rękę w łokciu. Pstryknął w przedramię, po czym wprowadził igłę pod kątem przepisowych trzydziestu stopni. Zacisnął oczy czując jak traci czucie w nogach. Opróżnił strzykawkę i odłożył ją na bok zaciskając dłoń na przedramieniu. W ciągu krótkiej chwili jego uszy wypełniły się niebiańską muzyką tak jak oczy niebiańskim światłem. Teraz zrozumiał czemu nazywają to Mexaliną. W ostatnich chwilach świadomości schował wszystko razem do pudełeczka które rzucił do torby. Dalej nie widział już nic.
***
Dochodziła już dziesiąta wieczorem, w pokojach Wydziału Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej światła były pogaszone, na korytarzach pusto. Ale w pokoju Park Chanyeola ekran komputera rzucał niebieski blask na policjanta siedzącego z nogami na stole. Postawił pięćset tysięcy won  na Manchester City i właśnie je przegrywał. Ale teraz mieli rzut wolny. Osiemnaście metrów, Tevez przy piłce. Usłyszał, że drzwi się otwierają, więc przesunął prawy palec wskazujący w stronę klawisza Escape, ale było już za późno.
-Mam nadzieje, że steaming nie jest opłacany z mojego budżetu.
Chan Kiwnął głową. Ponieważ nie miał nic innego do roboty, po uporaniu się ze stronami kryminalnymi i sportowymi, czytał dalej. Dość długo oglądał też zdjęcia asystentki i radnej, Amber Liu. Zaczęła się pojawiać w fotoreportażach z premier i innych wydarzeń towarzyskich, odkąd magazyn „GD” latem przeprowadził z nią wywiad zatytułowany Zamiataczka Ulic, w którym między innymi uznano ją za główna projektodawczynię oczyszczania ulic Seoulu z gangów narkotykowych i heroinistów. Lansowano ją tam również jako przyszłą parlamentarzystkę. W każdym razie dzięki niej notowania Rady Miasta rosły. Chan  miał wrażenie, że w miarę jak rośnie jej poparcie w opozycji, dekolty opadają coraz niżej, a uśmiech na zdjęciach był już tak szeroki, że wkrótce mógł zacząć przypominać wsteczne lusterko.
-Odbyłem wielce nieoficjalną rozmowę z komendant główną policji-powiedział Jongin.- Zamierza przedstawić ministrowi moją kandydaturę na komendanta okręgowego.
-Jasny gwint!- krzyknął Park. Tevez strzelił w samo okienko! Jongin Wstał.
-Pomyślałem tylko, że może chciałbyś to wiedzieć. Taemin i ja mamy zamiar zaprosić kilka osób do domu w przyszłą sobotę.
Chanyeol poczuł znajome ukłucie, które pojawiało się zawsze na dźwięk imienia Tae.
-Więc jeśli nie będziesz zbyt zajęty to zapraszam. –Jongin skinieniem głowy pokazał na komputer.
Park podziękował. Tak jak dziękował, kiedy spotykali się jako chłopcy. Dziękował za to, że mógł być piątym kołem u wozu, widzem podziwiającym oczywiste szczęście Kaia i Taemina. Podziękował za kolejny wieczór podczas którego miał ukrywać, kim jest i co czuje.
***

YiFan jechał przed siebie zupełnie bez celu. Chciał jak jak najszybciej zniknąć z tego przeklętego miasta które co raz bardziej niszczyło mu życie. Nie myślał o niczym. Nie wiedział gdzie jedzie. Byleby znaleźć jakieś miejsce gdzie usiądzie i będzie mógł być sam. Minął tabliczkę informującą o granicy nowego miasta. Włączył radio i wsłuchany w muzykę docisnął pedał gazu.
***
Baekhyun podniósł się leniwie z zimnej podłogi. Kłujący ból rozchodził się po całej jego głowie, a obraz przed oczami był zamazany. Podniósł się do siadu i rozejrzał się dookoła. Znajdował się w łazience swojego domu. Westchnął z ulgą i powoli stanął na nogi. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze wytężając wzrok. Wyglądał stosunkowo normalnie nie licząc zadrapania na policzku i podkrążonych oczu. Wyszedł z łazienki i rozejrzał się dokładnie po wszystkich pomieszczeniach w domu. Wszystko na swoich miejscach i, o dziwo, ani śladu Krisa. Czując burczenie w żołądku ruszył do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś porządnego.
***

26.05.2016

Baekhyun stanął przed schodami prowadzącymi do siedziby Med-X. „Rytuał Inicjacji”. Kiedy odtwarzał w swojej głowie te słowa, wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze. Pobicie,  Obcięcie ogona, Najzwyklejsza przysięga… Pomysłów miał wiele. Wziął głęboki oddech i ruszył schodami na górę. Nim się obejrzał znalazł się w tym samym pomieszczeniu co ostatnio. Jednak nie wyglądało ono tak jak wtedy. Okienka były zasłonięte płachtami grubego, czarnego materiału. Na całej podłodze stały dziesiątki świeczek. Na środku pomieszczenia rozłożono czarny koc. Nic innego nie znajdowało się w pokoju. Baekhyun wyszedł na środek i rozejrzał się uważnie. Nie widział nic szczególnego co zwróciłoby jego uwagę. Usiadł na kocu i postawił uszy słysząc ciche kroki na schodach. Spojrzał w stronę wejścia i po chwili zobaczył gęstą czuprynę brązowych włosów Jonghoona. Kiedy starszy wszedł do pomieszczenia Baek otworzył szerzej oczy czując jak robi mu się gorąco. Jong miał na sobie jedynie obcisłe jeansy. Widok jego smukłej talii, wyrzeźbionych mięśni i skóry ozdobionej wieloma tatuażami, powodował w ciele Baeka przyjemny dreszcz.
-Podoba ci się?- Starszy zaśmiał się pod nosem widząc rumieńce na policzkach kocura i słysząc jak jego oddech przyśpiesza. Ten słysząc jego niski głos spojrzał w jego oczy po czym obrócił głowę w bok starając się uspokoić atakujące go gorąco.
-Może. –Prychnął opryskliwie bawiąc się w palcach końcem swojego krawatu.
-Bez zbędnych ceregieli przejdźmy od razu do tego po co tu oboje jesteśmy.-Uśmiechnął się tajemniczo.-Podaj mi rękę. –Stanął obok niego i schował rękę w kieszeń.
Baekhyun z lekkim wahaniem podniósł się i podał mu dłoń.
-Może zaczniemy od podpisania kontraktu? –Spojrzał młodszemu w oczy  z lekkim uśmiechem i wyciągnął z kieszeni spodni składany nóż.
Baek podążył wzrokiem w stronę ostrza czując jak jego serce przyśpiesza.
-Co masz zamiar zrobić z tym nożem? –Spojrzał na Jonghoona starając się, sprawiać wrażenie odważnego. Ten jedynie wciąż się uśmiechając, przejechał dwukrotnie ostrzem po dłoni kocura, wycinając mu tym samym literę X. Od razu zrobił to samo ze swoją dłonią i  ścisnął mocno ich dłonie razem. Wolną ręką zasłonił usta młodszego cały czas patrząc mu w oczy. Mimo piekącego bólu Baek z całych sił starał się nie zacząć krzyczeć. Nie zdążyło minąć pół minuty aż Jong puścił zarówno dłoń chłopaka i odsłonił jego usta.
-Co to do cholery miało być? –Prychnął kocur patrząc na swoją zakrwawioną dłoń. Starszy wyciągnął z kieszeni stary bandaż i owinął nim dłoń Baekhyuna.
-Kontrakt. Zamysł jest taki żeby nasza krew się wymieszała.-Uśmiechnął się i ściągnął z szyi młodszego krawat i zaczął rozpinać guziki jego koszuli.
-A dlaczego mnie teraz rozbierasz?-Mruknął Baek zawstydzony.
-Teraz zaczynamy rytuał. –Szepnął Jong i rzucił jego koszulę na podłogę, po czym odsunął się i oparł plecami o ścianę. –Bądź przygotowany na to że to będzie boleć. –Puścił mu oczko i po krótkiej chwili do pokoju weszło dwóch lordów. Najpewniej innych członków gangu. –To Yongguk i Seunghyun. Nie martw się tym że ich nie znasz. Z czasem poznasz wszystkich członków naszej grupy. –Odepchnął się od ściany i ruszył do wyjścia. –Zaraz wrócę a wy lepiej się nie pobijcie. –Uśmiechnął się do dwójki mężczyzn i wyszedł z pokoju. Dwóch nowo przybyłych przewrócili oczami mamrocząc coś pod nosem.
-Odkąd raz wdaliśmy się w bójkę ciągle nas w ten sposób przedrzeźnia.- Westchnął blondyn i stanął obok Baekhyuna.
-Możecie mi powiedzieć na czym polega ten cały rytuał? Nie wiem czego się spodziewać.-Powiedział cicho Baek patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
-Niestety. Składaliśmy przysięgę. Nie możemy ci nic powiedzieć. Wiedz jedynie że będzie cię to cholernie boleć. Każdy z nas musiał przez to przejść.-Rzekł wysoki brunet dość poważnym głosem. Stanął obok Baekhyuna i złapał go dosyć mocno za ramię. To samo zrobił blondyn kiedy Jonghoon wszedł z powrotem do pomieszczenia. Trzymał on w dłoni metalowy pręt, rozgrzany do czerwoności i zakończony wzorem węża z dwoma głowami.
-Ciebie chyba pojebało człowieku! Chcesz mi tego węża na skórze wypalić?!-Wrzasnął kocur patrząc swojemu szefowi w oczy. Ten jedynie uśmiechnął się z błyskiem w oczach i powoli zbliżył się do Baeka.
-Nie martw się. Specjalnie dla ciebie zrobię to w wyjątkowo bolesnym miejscu.-Zamruczał seksownie i włożył mu knebel do ust, po czym z całej siły przycisnął pręt do piersi chłopaka.
***
-Uwierz mi. Mimo tego że miałeś knebel w ustach twój krzyk było słychać trzy piętra niżej.-Zaśmiał się Jongdae klepiąc dziarsko Baeka po ramieniu. Kocur siedział teraz na materacu trzymając przy piersi torbę z lodem. Mimo że minęła ponad godzina, Byun dalej czuł adrenalinę krążącą mu we krwi.
-Mam ci przypomnieć jak ty się darłeś? –Prychnął Seunghyun popijając zimne piwo oparty plecami o ścianę pomieszczenia.
-Ale to była inna sytuacja.- Odezwał się Minseok chcąc ochronić godność swojego Pana.
-Seunghyun znajdź sobie pupila bo samotność zaczyna ci doskwierać na starość. – Parsknął JiYong i trzepnął go swoim ogonem w ucho.
-A ty to co? Tylko rok młodszy ode mnie a dalej nikt cię nie zechciał-Starszy złapał kocura za ogon i pociągnął lekko, na co ten prychnął wbijając mu pazury w dłoń.
-Wy idealnie byście do siebie pasowali. –Wtrącił się Baekhyun uśmiechając się lekko do kłócącej się dwójki, na co oboje spojrzeli najpierw na Baeka a potem na siebie.
-Fuuuuuj!-Skomentowali jednocześnie i odeszli na przeciwległe strony.
***
06.06.2016.

Otworzył powoli oczy przeciągnął się. Dzisiaj był ten dzień. Dzisiaj miał polecieć do Włoch i dostarczyć Mexalinę. Cholernie się bał i już teraz na samą myśl o możliwych konsekwencjach czuł że jego serce przyśpiesza. Ale wiedział że nie ma już odwrotu.
-Jestem już członkiem Med-X. Muszę to zrobić.-Szepnął do siebie i dotknął blizny na swoim torsie. Ziewając podniósł się i ruszył wolnym krokiem w stronę kuchni. Po drodze zajrzał do sypialni swojego pana przez uchylone drzwi. Spał pogrążony w głębokim śnie chrapiąc cicho. Odkąd jego firma upadła często nie spał w nocy desperacko starając się znaleźć jakąkolwiek pracę. Więc Baek był szczęśliwy że ma on dzisiaj okazje porządnie się wyspać. Zamknął drzwi i skierował się do kuchni. Włączył ekspres do kawy i pobiegł do swojego pokoju się ubrać. Narzucił na siebie krótkie czarne spodenki, białą koszulkę na ramiączkach i do tego czarną bluzę z białym pistoletem naszytym na plecach. Wrócił do kuchni i siedząc na stole zaczął pić gotową już kawę. Zawsze jej aromat uspokajał jego myśli i zmuszał do wewnętrznego spokoju. Spojrzał na zegarek pokazujący dziesiątą trzydzieści. Miał tylko półtora godziny na dotarcie na lotnisko i załatwienie wszystkich formalności związanych z lotem. Pośpiesznie dopił kawę do końca i odłożył kubek do zlewu. Ubrał swoje czarne trampki. Do torby na ramię schował swoje dokumenty i wyszedł z domu.
***
-Masz wszystko czego potrzebujesz?- Spytał Jongdae wręczając Baekhyunowi czarną walizkę.
-Tak mam. Nie martw się. Poradzę sobie.-Odparł Baek uśmiechając się do niego lekko.
-Mam taka nadzieje bo dobrze wiesz co się z tobą stanie jeśli zawalisz.
-Chen nie strasz go jeszcze bardziej. –Wtrącił się Minseok.- Już teraz po nim widać że jest zestresowany.
-Jeśli pozwolicie to już pójdę. Nie chcę się spóźnić.-Zaśmiał się Baek i nie czekając na ich odpowiedż wszedł do budynku lotniska.
***
07.06.2016

-Dobra robota młody.-Uśmiechnął się Jonghyun witając Młodego kocura na lotnisku.-Dobrze się spisałeś. Lepiej wróć do domu i ochłoń bo mamy dla ciebie kolejne zlecenie. –Objął go przyjacielsko ramieniem i ruszył z nim do samochodu.

Park Chanyeol zerknął na odchodzącą dwójkę spod ciemnych okularów z chytrym uśmiechem. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jeden z numerów.
-Mam ich szefie. Tym razem ich dorwiemy. –Powiedział krótko po czym rozłączył się i wolnym krokiem skierował się do wyjścia.


C.D.N

2 komentarze: